budownictwo

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

Miasto przyszłości, czyli grunt to pomysłowość

Brasilia, Dubaj, Abidżan – co je łączy? To metropolie, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie istniały. Budynki, ulice i parki w tych miastach powstały niemal od zera. W dużych aglomeracjach to rzadki luksus. 

Brasilia, Dubaj, Abidżan – co je łączy? To metropolie, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie istniały. Budynki, ulice i parki w tych miastach powstały niemal od zera. W dużych aglomeracjach to rzadki luksus. Zwłaszcza w ich gęsto zabudowanych centrach, gdzie najbardziej deficytowym towarem jest wolny kawałek przestrzeni. Nie tylko w Singapurze czy Nowym Jorku, ale także w największych polskich miastach poszukiwanie alternatywy dla skrawka ziemi bywa testem dla ludzkiej pomysłowości.

f
źródło: flickr
autor: Yuya Sekiguchi

Brak przestrzeni w miastach doskwiera nam coraz bardziej, ale nie jest to bynajmniej nowy problem. Zachodnie aglomeracje już dawno osiągnęły rozmiary, które zmuszały inwestorów i mieszkańców do niekończących się kompromisów. Z czasem do miast europejskich i amerykańskich dołączyła cała plejada głównie azjatyckich metropolii. Wraz z rosnącą liczbą mieszkańców rosło też zapotrzebowanie na przestrzeń, której tymczasem stale ubywało. Zdaniem Amiego Szmelcmana z paryskiej pracowni Gottesman-Szmelcman Architecture, mimo że brak przestrzeni to kłopot dla architekta i inwestora, wyzwala też dużą kreatywność.

– Często architektoniczne koncepcje rodziły się właśnie dzięki ograniczeniom. Dzięki próbom rozwiązania problemów w sposób najbardziej funkcjonalny i ekonomiczny – wyjaśnia mi Szmelcman. Historia zdaje się potwierdzać jego słowa. Gdy okazało się, że wybudowanie mieszkania, zaparkowanie samochodu czy zasadzenie marchewki wymagałoby co najmniej sporu o miedzę z sąsiadem a zazwyczaj aneksji jego działki, inwestorzy i mieszkańcy zwrócili oczy ku niebu i… ziemi. Poszukiwanie wolnych gruntów zostało zastąpione przez pomysły na konstrukcje podziemne, wykorzystanie dachów i tworzenie coraz wyższych budynków.

Na początku był wieżowiec

William Le Baron Jeney to nazwisko, które kojarzy niewiele osób. A to właśnie on odcisnął największe piętno na znanym nam krajobrazie współczesnych metropolii, którego znakiem szczególnym są imponujące drapacze chmur. Choć pierwsze wieżowce powstawały już w XVI wieku, z powodów technicznych ich wysokość musiała podlegać znacznym ograniczeniom. Zmienił to dopiero tzw. szkielet chicagowski – opracowana przez Le Barona Jeneya stalowa konstrukcja brała na siebie część ciężaru powstających ścian. Był koniec XIX wieku. Od tego czasu kolejne drapacze chmur w USA – głównie Chicago i Nowym Jorku – zaczęły rosnąć jak grzyby po deszczu. Stwierdzenie „sky is the limit” zyskało bardzo praktyczny wymiar.

Podbijanie nieba nie mogło jednak stanowić odpowiedzi na wszystkie kłopoty, z jakimi borykali się mieszkańcy przeludnionych miast. Gdy Le Baron Jeney projektował Home Insurance Building – pierwszy nowoczesny wieżowiec – Karl Benz budował dopiero swój pierwszy trzykołowy automobil. Z czasem pojazdy mechaniczne trafiły także pod miejskie strzechy, a urbaniści zaczęli się głowić nad tym, jak je pomieścić w gęsto zabudowanych okolicach.

Na prosty, a jak się z czasem okazało, rewolucyjny pomysł, wpadł Louis Lesser – deweloper, któremu przyszło budować parkingi dla California State University w Los Angeles. Uczelnia nie dysponowała terenem, na którym parkingi mogły powstać. Lesser postanowił zatem poszukać miejsc parkingowych… pod ziemią. W ten sposób dał początek podziemnym parkingom, które weszły do kanonu rozwiązań konstrukcyjnych. 

Na podziemne parkingi stawia coraz więcej polskich samorządów – budowane pod placami, czy boiskami, mają odciążyć centra takich miast jak Warszawa, Kraków czy Wrocław. Nie sposób też wyobrazić sobie dużych inwestycji mieszkaniowych, pozbawionych takich parkingów. Pod powstającym w Krakowie zespołem apartamentów Angel Wawel mieszkańcy zaparkują 240 samochodów. – Podziemny parking jest w tym wypadku ważny m.in. ze względów estetycznych i praktycznych, samochody nie są widoczne z zewnątrz i są chronione przed działaniem warunków atmosferycznych – tłumaczy Sebastian Bieńkowski, menadżer projektu Angel Wawel. –  Podziemny parking pozwala też na wybudowanie większej liczby mieszkań, czego w historycznym centrum miasta nie można osiągnąć przez podwyższanie budynku – dodaje.

Drzewa rosną do nieba

Tego ostatniego problemu nie mają z pewnością mieszkańcy Szanghaju czy Singapuru. W okolicy zdominowanej przez wieżowce kolejne drapacze chmur to naturalna kolej rzeczy. Budowa coraz wyższych budynków zapewnia mieszkańcom miejsce do życia i pracy, ale nie pozostawia wiele przestrzeni na cokolwiek więcej.

Szczególny jest w tym wypadku przypadek Singapuru – kraju, a zarazem miasta, w którym gęstość zaludnienia jest ponad dwukrotnie większa niż w Warszawie. Nie może zatem dziwić, że miejscowi producenci zaspokajają tylko kilka procent lokalnego zapotrzebowania na warzywa. Wydaje się jednak, że znaleziono przynajmniej częściowe rozwiązanie także tego problemu. W kraju, w którym łatwiej o wieżowiec niż o pole uprawne zaczęto hodować rośliny… na pionowych „farmach”. Każda z takich farm ma ok. 10 metrów wysokości, a rośliny dojrzewają na kolejnych piętrach, których nachylenie jest regulowane w zależności od nasłonecznienia. Pierwszą tego typu farmę wybudowała firma Sky Greens, a przedsięwzięcie zyskało poparcie miejscowego rządu.

Dachowanie

Uprawa roślin w mieście nie zawsze odbywa się w tak ekstremalnych warunkach, przy użyciu technologii rodem z filmów science-fiction. Mieszkańcy, którzy nie mają szans na własny ogródek, a chcieliby się zatroszczyć choćby o kilka grządek, coraz częściej spoglądają w stronę dachów. Takie rozwiązanie zyskuje popularność zwłaszcza za oceanem. – Dachy są rzadko wykorzystywane, dzięki czemu można je wynająć taniej niż kawałek gruntu  – wyjaśnia mi Anastasia Cole Plakias, współzałożycielka Brooklyn Grange Rooftop Farms w Nowym Jorku. – My szukamy dachów, które wytrzymają ciężar farmy. Dzięki temu koszt jej założenia jest niewielki – tłumaczy. W jeszcze lepszej sytuacji są założyciele Hell’s Kitchen  Farm Project. – Budynek, na którym założyliśmy farmę stanowi własność osób, które zaangażowały się w projekt, a to znacznie obniżyło koszty – mówi Lauren Baccus, reprezentująca Hell’s Kitchen. Zdaniem obu kobiet pomysł przeznaczania dachów zyskuje na popularności. W Stanach kolejne powstają w Nowym Jorku, Bostonie i Chicago. Poza USA m.in. w Danii, Holandii i w krajach azjatyckich – wylicza Cole Plakias.

Ogród to nie jedyny pomysł na wykorzystanie powierzchni dachu. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że na szczycie budynku można umiejscowić także basen. Brak dostępnych lokalizacji i wysokie ceny sprawiają, że właśnie na dachach powstają boiska. Mało kto jednak wie, że na dachach powstają także biura i domy… W takich inwestycjach celują Chińczycy. W mieście Zhuzhou biura dla pracowników agencji nieruchomości powstały na dachu centrum handlowego! Na podobny pomysł wpadł deweloper w Hengyang, który na dachu marketu ulokował całe osiedle luksusowych willi. W tym wypadku jednak budowa okazała się nielegalna i opustoszałe domy zostały zajęte przez mieszkańców przybywających z prowincji.

W górę, w dół, na skos?

Kopiemy w głąb ziemi, budujemy ku niebu, w poziomie już dawno dotarliśmy do ściany. Mimo że wolne miejsce w miastach stale się kurczy, jak dotąd sprytnie znajdujemy przestrzeń tam, gdzie pozornie nawet główka od szpilki nie ma prawa się zmieścić. Czy w końcu nasza dobra passa się skończy i dożyjemy czasu, gdy miasta nie pomieszczą już nic więcej? Zdaniem Amiego Szmeclmana, który zaprojektował m.in. krakowski zespół apartamentów Angel Wawel, los oszczędzi nam takiego dyskomfortu. – Myślę, że jeszcze daleko nam do punktu, w którym problemów z brakiem przestrzeni nie będziemy w stanie rozwiązać. Pomysłowości wystarczy nam na pokolenia – zapewnia. – A jeśli kiedyś miejsce się skończy, mogą nam pomóc nowe technologie, które już dzisiaj zmieniają nasze funkcjonowanie. Urbaniści dostosują wtedy swoje plany do zmian społecznych, nie będą tworzyć megalopolis – kończy.